Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/373

Ta strona została skorygowana.

— A gdzie był we Francji w przededniu rewolucji? Gorące jéj słońce zielone owoce w kilku dniach dojrzałemi czyni.
— Ks. podkanclerzy gdyby chciał, mógłby nam coś ciekawego powiedzieć, — dorzucił Niemcewicz.
— Powiedzieć nie, ale pokazaćbym mógł, — uśmiechając się powoli i oglądając dokoła, wyjąkał ks. Kołłątaj.
— Na Boga! proszę..
— Ale sekret...
Ignacy Potocki obojętnie słuchał, Niemcewicz był ciekawy, a przytém znany z tego, że sekretu utrzymać nie umiał, z tém tylko, że powierzoną mu tajemnicę dowcipnie ubraną w świat puszczał.
Ks. podkanclerzy obejrzał się raz jeszcze, ale grupy opodal krążyły, powoli sięgnął do bocznéj kieszeni sukni i dobył białą, niepoczesną blaszkę.
Sala była tak oświecona, że Potocki i Niemcewicz wyczytali na niéj z łatwością wybite niezgrabnie wyrazy:

Piasto more.

— Cóż to jest? — spytał Potocki.