Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/375

Ta strona została skorygowana.

— Żadnego nie mam, — rzekł Kołłątaj, — wiem tylko, iż ten znaczek służy za godło stowarzyszeniu jakiemuś republikańskiemu, które się bez szlachty obejść myśli i... może nie zbyt jéj jest życzliwe...
— To się pewnie u nas nie urodziło, — odpowiedział Potocki, — jest to naśladownictwo Francji, zasiane ręką nieprzyjazną...
— A jeśli zasiew się przyjmie? — spytał Kołłątaj.
— Tém gorzéj dla nas, — zawołał Potocki, — naśladowania wszelkie niewiele warte, w literaturze rodzą lichoty, w polityce potwory... Wszystko jest zaraźliwe, ale choroby szczególniéj...
Spojrzeli na siebie z podkanclerzym.
W téj chwili nadszedł Jan Potocki, który zapewne dla dodania fantastyczności scenie dnia tego przywdział był ubiór wschodni przywieziony z Marokko.
— Kochany kuzynie, — rzekł Ignacy, — przeląkłem się widząc cię... Cały ten wieczór dziwnie wygląda, a ty...