Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/42

Ta strona została skorygowana.

mimowolnie prawie znalazła się w izbie proroka...
Ten sam czekał ją tu ceremonjał przyjęcia, ale chłodniejsze oko kasztelanowéj teatralnym przyborem zostało prawie do nieufności zrażone. Ruszyła ramionami uśmiechając się. Ukazał się starzec.
— Żądasz pani wiedzieć przyszłość? — spytał ponuro.
— Nie, — odparła Nina, — wytłómacz mi moją przeszłość, jeśli potrafisz...
Stary namyślać się zdawał.
— Krótka, — rzekł, — prosta, jasna; początki życia twarde... dzieciństwo bolesne, młodość zimna, ale ponad nią świeci miłość...
Kasztelanowa się zarumieniła.
— Miłość dla człowieka, co może jéj był niewart. Przyjaciołka odbiera ci kochanka nie dlatego, aby jéj do szczęścia był potrzebnym, ale żebyś ty go nie miała. Tobie narzucono starca i przykuto do grzyba... Cierpliwości! Po chmurach słońce, po nocy dzień jasny... przecierpisz? któż wie... możesz być jeszcze szczęśliwą.