Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/53

Ta strona została skorygowana.

całemu miastu jest znane i trwogą nabawia... Stowarzyszenie to, które zdaje się mieć na celu dręczyć ludzi, dokuczać kobietom, mężów niepokoić... szaleństwa broi i bezkarnie się najgrawa ze wszystkich i oto, patrz asindziej, na publiczne zgromadzenie wystąpiło, jakby straży marszałkowskiéj, która ich pochwytać powinna, urągać się chciało...
Ztąd ten przestrach, gdy się djabli ukazali in persona, bo dotąd tylko dawali się czuć po psikusach, jakie wyrządzali.
Tysiące biletów bezimiennych z podpisem stu djabłów, krąży po mieście. Odbierają je wszyscy, zwłaszcza ci, którym się zdaje, że broją tajemnie, najcnotliwsze kobiety są wystawione na szyderstwa... pokój domowy zakłócony...
Starszy splunął z gniewem.
— Uciekać, — rzekł, — z téj waszéj Warszawy... Sodoma i Gomora... wieża Babel... brakło jeszcze tych stu djabłów.
— Wystawże sobie mój cześniku, — dodał kasztelan, — i ten czarnoksiężnik, co