Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/60

Ta strona została skorygowana.

zostanie, niepodobna się zrozumieć w tym chaosie... sami sobie grób kopiemy...
— A no powoli, — przerwał drugi — nie tak zapalczywie, trzeba się uczyć rozumu i od drugich. Stojąc w miejscu, niewiele zrobimy, gdy inni idą, zmiany w ustawie rzeczypospolitéj potrzebne, konieczne... Nie mówię, aby wszystko wywracać, ale wiele się popsuło, naprawić należy.
— Tak! tak! — rzekł trzeci — będziemy naprawiali, jak mazur kozika naprawiał, co mu dał naprzód okładki nowe i mówił, że kozik ten sam; potém żelezce odnowił, kozik znowu ten sam miał być, ino w nim nic już nie pozostało starego...
Wszyscy w śmiech.
— Bajcie zdrowi — ozwał się starosta M... — my tu już niewiele rozumiemy, co się święci, a jedno widziemy, że nam na pogrzeb dzwonią...
Milczenie nastało grobowe, ten i ów westchnął... aż z grona, którego i połowa sobie nieznaną była, wysunął się człowiek,