mać może, którą cnota żadna nie wiąże, którą wszystko rozprzęga nic nie łączy?..
Spojrzał po starych...
— Widzę czupryny polskie i wąsy polskie, ale serce polskich już nie ma, owych obywateli, co w niebezpieczeństwie kraju święcili dlań zdrowie i mienie... owych surowo wychowanych rycerzy, co sypiali w zbroi i o razowym chlebie obozowali na kresach, miljony sypiąc na wojska... owych senatorów niezłomnych, owych ludzi wielkich a pokornych... kto mi dziś pokaże? Polska ginie przez brak polskiéj cnoty...
Spojrzał ku drzwiom i młodzieży.
— Jakie ojce takie syny, — rzekł, — francuzi to czy niemcy, nie poznać! Całą siłę młodzież szafuje na rozpusty, bawią się w stu djabłów, w czarnoksiężników, końmi i dziewczętami... Rzeczpospolita ginie, oni skaczą; rzeczpospolita stoi bezbronna otworem obcym gospodarzom, co w niéj sobie czynią co chcą, oni za złoto moskiewskie sprawiają baliki nierządnicom... Wszędzie, gdzie zajrzeć, zgnilizna...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/65
Ta strona została skorygowana.