Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.



— Wiesz — mówiła piękna Gietta (zwana pieszczono tém imieniem, które niby z włoska miało oznaczać Ludwisię), — wiesz kochana przyjaciołko... wielką nowinę, która całą obiega Warszawę! Niepodobieństwo, żebyś ty jéj nie wiedziała... jak śmieszna jestem, że się pytam!
To powiedziawszy śliczna pani, ruchem pieszczonéj kotki rzuciła się w róg sofy, zakryła na pół usta wachlarzem i poczęła się śmiać śmiechem stłumionym.
Gietta... była śliczna, wiedziała o tém dobrze i zalotnie popisywała się z wdziękiem swym (ktoby się tego domyślił?) nawet przed współzawodniczkami. W téj zaś chwili czuła się cudnie piękną, oczka jéj gorzały, usta drżały niecierpliwą radością jakąś, cerę miała jak krew z mle-