Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/80

Ta strona została skorygowana.

działa kasztelanowa — a jutro powtórzy może na inny sposób i dotknie boleśniéj.
— No! no! dajmy już pokój! dajmy pokój! — mruknął kasztelan... — trzeba iść spać... bo jutro rano pańszczyzna zawoła o swéj godzinie, a tu jeszcze pacierza nawet zmówić nie miałem czasu... niechże się jejmość kładnie... a ja z panem Bogiem pogadam...
To mówiąc kasztelan, poszedł po różaniec, po książkę, i włożywszy okulary, rozpoczął serdeczną modlitwę. — Był to człowiek staréj daty wpośród nowego świata... i jak wszyscy, co przeżyli epokę, dla któréj byli stworzeni.. cierpiał niemogąc się z nową oswoić.


Tegoż samego dnia, o téj saméj rannéj godzinie, w alei Ujazdowskiéj, w maleńkim domku, który był ulubionym ówczesnéj młodzieży... pięciu czy sześciu ichmościów po reducie się zebrało na umówiony poncz djabelski...
Zamówionym on był wcześnie u gospodarza, który wszystkie posługujące doń