Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/83

Ta strona została skorygowana.

Wpośród śmiechów i żartów wszyscy zabrali swe miejsca... Zapalono poncz w wazie, pogaszono wszystkie światła, a że okiennice były pozamykane, niebieskawy tylko płomyk palącego się rumu twarze zgromadzenia oświecał.
— Panowie a bracia! — ozwał się prezydujący... ad rem... Pan Belzebubowicz wyłoży cel zebrania i stowarzyszenia naszego.
Ktoś trzykroć w stół uderzył nożem.
Silentium!
Belzebubowicz, który był garbaty, a co mu brakło do wzrostu, wysokim czubem nad spiczastą czapką dopełnił, począł w te słowa:
— Mam mówić o celu i czynnościach stowarzyszenia, które przyjęło godło „Stu djabłów“... Nie potrzebuję przypominać panom a braciom, pod jakiemi auspicjami ono zawiązane zostało. Oto poczuliśmy wszyscy, że młodzież była pod pantoflem niewiasty; żeśmy energję stracili i godni byli nosić spodnice. Kobiety panowały, robiły co chciały i rej wodziły bezkarnie.