Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/9

Ta strona została skorygowana.

rą się nienawidziły, choć bez siebie żyć nie mogły. Przyjaciołka była także blondynką, ale włos miała jaskrawszy, złocistszy, oko czarne... wyglądała starzéj, choć były rówieśnicami. Rysy jéj twarzy o wiele poważniejsze, surowsze, były może klasyczniéj piękne, ale im brakło tego pieszczotliwego wdzięku, który Giettę czynił niezwyciężoną. Trzpiotek zachwycał... przyjaciółka (którą pieszczono w poufałem towarzystwie zwano Niną, a nosiła imię Antoniny), obudzała pewien strach i cześć... Nawet gdy chciała być wesołą, nie umiała, śmiejąc się, uśmiechała się smutnie... wejrzenie jéj głęboko wnikało w każdego i zostawiało niepokonane wrażenie.
Dwie, zresztą nie tak bardzo różne od siebie istoty, charakterami i fizjonomją stanowiły zupełną sprzeczność. Może to właśnie i kłóciło je z sobą i pociągało ku sobie, a nikt nie odgadnie, jakim cudem tak się znały, rozumiały i odgadywały, iż zaledwie jedna coś pomyślała,