Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/133

Ta strona została skorygowana.

pszenia, ani pogorszenia znacznego, ale bezwładność bolesna... dla otaczających. Kilka razy w ciągu nocy kasztelanowa przychodziła, stawała, patrzała, czasem przemówiła słowo i nie otrzymawszy odpowiedzi, wracała na modlitwę.
Z rana książę posłał po lekarza, zdawało mu się, że kasztelan tracił siły... Wezwany przybył, ale nie znalazł zmiany na nieszczęście i na zapytanie poufne odpowiedział, iż niéma żadnéj ocalenia nadziei. Uderzenie, któremu uległ kasztelan, nie było pierwsze, a było wielce gwałtowne.
Stary nie miał we zwyczaju tak ucztować jak drudzy, a z saskich czasów pozostały tradycja i zwyczaj dotrzymywania placu, czy kto mógł czy nie, wymówić się było niepodobna; pilnowano aby nikt wody sobie nie dolał lub kieliszka nie wypróżnił gdzieś w kąt. Zaklinano na wszystko najświętsze, na miłość ojczyzny, braci, przyjaciół, często na Boga i Trójcę świętą... zawstydzano, przymawiano tak, że człowiek co pić nie chciał, musiał w końcu bądź co bądź spełniać kielichy. Tak się stało owéj nocy u hetmana z kasztelanem, który długo się opierał i naostatek po kilku kielichach o ostrożności i wszelkiéj wierze zapomniał, a skutkiem téj hu-