Do wielu znikłych ozdób staréj Warszawy zaliczyć należy i ogród Mniszchów, który jeźli nie obszernością swą, to staranném utrzymaniem należał do piękniejszych. Właścicielka jego tęskniąc za swym parkiem w Wiśniowcu i Łozach, nie mogąc tu ani kaskad, ani jezior swoich sprowadzić, starała się przynajmniéj uczynić go wytwornym, wedle ówczesnéj mody. Kamienne wschody, galerje i balustrady, wazony marmurowe na udatnych podstawach, kilka posągów, stare drzewa — czyniły ogród Mniszchowski wcale ładnym, a że właściciel i właścicielka należeli do kółka rodziny JKMości, bo sama pani była siostrzenicą jego, że oboje żyli w jak największym świecie, zabawy i przyjęcia w pałacu i ogrodzie liczyły się do najpożądańszych dla tych, co w najlepsze towarzystwo kosmopolityczne wnijść pragnęli.
Wówczas może więcéj jeszcze niż dzisiaj arystokracja polska pragnąc zrzucić z siebie wszelki pozór barbarzyństwa, zrzucała razem namiętnie wszystkie polskości cechy. Wówczas jak dzisiaj hasłem jéj była rezygnacja i szyderstwo z gorącego patrjotyzmu, wówczas jak teraz mówiono po francusku a wyśmiewano się z kontusza, jako z pozostałości dawnych
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/151
Ta strona została skorygowana.