Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/152

Ta strona została skorygowana.

wieków z cywilizacją niezgodnéj. Nigdyśmy prawie nie umieli w wyższych spółeczeństwa sferach jak Węgrowie połączyć dwojga, — cywilizacji europejskiéj z miłością narodowości, wiecznie się one z sobą kłóciły i wiecznie jednę drugiéj poświęcać było potrzeba. Wielki świat z czasów sejmu czteroletniego był przepojony francuzczyzną, rozmiłowany w Anglji, w ekstazie nad Włochami, a bolał tylko, że musiał potrosze być polskim. Polska dla niego była tak smutną, iż z niéj ciągle się uciekać chciało, ona przedstawiała obowiązek, trud, twarde zapasy z losami, a wszyscy tak pragnęli życia i użycia! Pocichu ileż to serc biło do tego, aby raz sobie kto Polskę zabrał... byle w niéj było spokojnie, byle patrjoci przestali hałasować, byle rewolucje przestały wybuchać, byle wziąwszy pieniądze z domu można uciec nad brzegi Arnu lub Sekwany!
To usposobienie wielkiego świata ubierało się chętnie, jak dziś, w pozory konserwatyzmu, ortodoksji, legitymizmu i byle jakiéj doktryny, któraby dozwalała siedzieć z założonemi rękami wygodnie, nic nie robiąc, a napawając się życiem.
Z małemi wyjątkami wielki świat był takim już wówczas, a w tym jednym świe-