Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/155

Ta strona została skorygowana.

Zdala patrzano na jego ubiór azjatycki, na białego pudla i tureckiego sługę, ruszając ramionami. Arystokracja téż, choć otwarcie nie śmiała hrabiemu się sprzeciwiać — sarkała na to.
— Powiem asindziejowi, — zażywając tabakę ze złotéj emaljowanéj tabakiery szeptał książe S. do wojewody — że to wszystko nie najlepiéj zwiastuje. Jak nas motłoch ma szanować, kiedy my się nie szanujemy? Tyzenhauz staje się fabrykantem, Prot Potocki bank zakłada, Zamojscy i Brzostowski chłopów uwalniają, a Jan Potocki balonem leci! Co potém dziwnego, że plebs drze się tam, gdzie nigdy nie bywał? Wszystkie prawe pojęcia pomięszane... i naturalnie rzeczpospolita się wywróci.
— Spojrzże asindziej, mości książe, — odparł wojewoda, — na ten kwiat spółeczeństwa otaczający N. Pana a rozpatrz się baczniéj w genealogijach tych ichmościów. Co to są za jedni? Czystéj krwi ludzi najmniéj, reszta awanturnicy, ewangeliczni goście na uczcie, których nazwiska dławią. Niewiedzieć zkąd to wyszło, a nosa drze.
— Już mnie to nie tyle indygnuje, — rzekł książe — boć naturalna najmniejszemu człowiekowi, że się do góry wspi-