Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/16

Ta strona została skorygowana.

nujący uważał się za gościa, prócz sali sejmowéj i mieszkań służby pańskiéj, dalsze części położone ku kościołowi św. Jana, niemal były opuszczone. Nie wiedziano, co robić z niemi, przekształcano je na pracownie dla Bacciarellich, na kryjówki dla artystów.
Nawet ten dziedziniec królewski, który poprzedzał szczupłe stosunkowo komnaty pańskie, najczęściéj stał pustkami. Niejeden raz się trafiło, że więcéj karet liczono na dziedzińcu ambasadora, niż u najj. pana, szczególniéj pod koniec jego panowania.
Przedpokoje Repninów, Bułhakowów, Stackelbergów pełniejsze były nad królewskie; w samym zamku patrząc na grono ludzi otaczających posła carowéj i nieszczęsnego króla, można się było omylić i jak ów dowcipny podróżny — waleta wziąć za króla...
Pod bokiem jego posługiwano się pustką zamkową, któréj on tak mało potrzebował, na najrozmaitsze cele. Znajdowała się tam niejedna kryjówka, o któréj prze-