Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/171

Ta strona została skorygowana.

zapomniał godziny, nie myślał o porze spóźnionéj, nie mógł się oprzeć urokowi Niny... Żałobny jéj strój nieustannie przypominając położenie w domu, obowiązki dla zmarłego, na ustach wstrzymywał wszystko, co by Konstantemu mogło obiecywać przyszłość szczęśliwą... mówili na pozór o rzeczach obojętnych, ale miłość umie w nie niepostrzeżenie wcisnąć swoją woń i tajemniczy wyraz...
Książę wstrzymywał się także od wszystkiego, coby malowało jego uczucie, na pozór był chłodnym, a oczy, głos i mimowolne oznaki pomięszania... aż nadto jasno mówiły za niego. — Rozumieli się dobrze bez słów i wyznań wzajemnych, chociaż Konstanty nie dowierzał szczęściu swemu i marzył tylko o przyjaźni jéj, o braterskiéj życzliwości. Ani on, ani kasztelanowa nie chcieli przyspieszać téj chwili wynurzeń, któréj się oboje lękali... Konstanty obawiał się być ukaranym za zuchwalstwo... ona lękała się zawieść na sercu, którego pragnęła... Nie zapomniała, że niegdyś kochał ją starosta i porzucił... dla Gietty, że serce męzkie jest fortecą najłatwiejszą do wzięcia, gdy do niéj miłość lub nawet pozór jéj szturmuje. Być kochanym jest tak wielkiém szczę-