Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/176

Ta strona została skorygowana.

obrachowali, że tamtędy powracać będzie, nie wiadomo; to pewna, że starościna z wieczora mówiła kilku osobom, iż książę spędzi wieczór z kasztelanową i zapewne długo u niéj zabawi. Nie mogła mieć w tém złéj woli, ale paplanina jéj mogła być zużytkowaną mimo wiedzy.
W pierwszéj chwili, gdy porąbanego wniesiono do izby na dole najbliższej, Metlica zrozpaczony, sądził, iż wkrótce ducha wyzionie. Krew oblewała twarz, ręce, piersi; ran dojrzeć nie było można, ale suknia porąbana wskazywała je. Posłano po najbliższego chirurga i lekarza, a Trąba podjął się związanego pułkownika i draba odstawić do straży marszałkowskiéj ze skargą.
Ludzi nacisnęło się do izby, tłum zbierał się w ulicy, wieść poszła po mieście, iż kniaź napadnięty na Wierzbowéj został rozsiekany i kona. Chociaż godzina była spóźniona, Warszawa — co się wówczas często do trzeciéj z północy bawiła — cała jeszcze roiła się po głównych ulicach. Z ust do ust podawano sobie wiadomość, przyjmowaną z różnemi oznakami. Wieczór był właśnie u pani Krakowskiéj i jeden przypóźniony gość przyszedł nań z doniesieniem o śmierci księcia.