dobrami rządził i wydatku się lękał niezmiernie, a jeszcze może więcéj strat z niedozoru wypływających, przyjazd jego był wielkiego znaczenia. Gdy kasztelanowéj znać o nim dano, zdziwiła się niezmiernie, ale nawykła do poszanowania dlań od dzieciństwa i do uległości jego despotyzmowi, pospieszyła na spotkanie.
Podczaszy miał lat około siedmdziesięciu, był olbrzymiéj postawy, wysoki, chudy, z głową śpiczastą, łysy, ponurego charakteru, niekiedy gwałtowny i niecierpiący, by mu się kto śmiał sprzeciwiać. Pobyt w dobrach, w których był absolutnym panem, obcowanie z podwładnymi i uległą rodziną nawykłą do ślepego posłuszeństwa, uczyniły go prawdziwym królikiem. Dla niego kasztelanowa była jeszcze zawsze tą małą Ninką posłuszną, całując go w rękę, którą on wydał był gwałtem za kasztelana i do któréj praw swych wcale się wyrzekać nie myślał.
— A co? prawda? — zawołał w progu, nastawiając rękę — nie spodziewałaś się jéjmość dobrodziejka takiego gościa. Ruszyć podczaszego z jego Dryłówki, to niemała rzecz... ale gdy trzeba to mus... Każże mi asińdźka dać tu gdzie na dole przyzwoite pomieszkanie i i rozporządź, aby o koniach nie zapomniano. Dosyć droga
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/197
Ta strona została skorygowana.