Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/199

Ta strona została skorygowana.

— No, mówże asińdźka, o co tu idzie, jak rzeczy stoją, abym wiedział, jak się z Ninką rozprawić, bom umyślnie wstrzymał się z rozpoczęciem.
— To com panu pisała — odparła żywo starościna — spodziewam się, że mnie zdradzić nie zechcesz, jest smutną prawdą. Kasztelanową zjednał sobie ten intrygant, awanturnik, kobieta słaba może paść jego ofiarą. Człek ubogi, bez grosza, najgorzéj widziany, niedawno popełnił morderstwo, żyje z motłochem ulicznym... słowem najnikczemniejsza figura... Trzeba ją bronić! Pan podczaszy na to nie pozwoli.
— Nie pozwolę! — stukając laską zawołał stary — nie pozwolę!.. nigdy w świecie.
— Kasztelanowa znajdzie inną i stokroć świetniejszą partję.
— Ja jéj sam męża wyszukam — rzekł stary.
— To będzie najlepiéj — odparła Gietta — a tymczasem wywieźć ją należy z Warszawy.
Podczaszy zaczął rozpytywać o całą historję księcia, o sposób, w jaki on zabrał znajomość z kasztelanową i. t. p: Gietta ułożyła to zręcznie, nie przyznając się do udziału, jaki w tém miała, wysta-