Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/210

Ta strona została skorygowana.

na przeszkodzie. Mówią, że to jest człowiek gwałtowny, despotyczny i kasztelanowa wiele od niego cierpi.
Konstanty zaczął blednąć, ale słuchał z uwagą natężoną.
— Rodzina cała rozgniewana wielce na tę panią, wszelkiemi siłami postanowiła waszemu małżeństwu przeszkodzić. Rozgłaszają, iż nieszczęśliwa wdowa znosi straszne prześladowanie.
Spojrzał na słuchającego, który z oczyma wlepionemi w niego, drżący, nie mówiąc słowa, wyzywał do dalszych zwierzeń.
— Jabym księciu radził przynajmniéj czasowo na wieś się gdzieś usunąć, aby biedną kobietę uwolnić od tego utrapienia.
Konstanty jeszcze siedział niemy.
— Wiadomo i to, — dodał Siemionowicz, — że pani kasztelanowa była prawie zaręczoną w młodości ze starostą, który się rozwiódł z żoną... Miłość ta powróciła teraz, on tam bywa codzień, a podczaszy go proteguje...
— Starosta? wszakże to ten, z którym Julja uciekła...
— A! cóż to ma do tego! Julja podobno już jest z kim innym... Starosta zakochany na nowo... Nie mogę ręczyć, ale odgłos powszechny powiada, że ka-