Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/216

Ta strona została skorygowana.

Gdy prawa pisać zaczęto, już cnoty zabrakło...
Późniéj dziwiono się praw niedostateczności, a należało się dziwić niedostatkowi cnoty. Naostatek zeszliśmy na to, że wszystko opisać, określić, postanowić należało, bo w sercach już nic nie było.
Wieś stała się nie rajem cichym, ale więzieniem zieloném. Gdzie niegdzie dwór, wioska, pan i kmieć stanowili jeszcze jak dawniéj rodzinę jedną; w reszcie kraju dwór był panem z łaski Bożej a kmieć z łaski Bożej niewolnikiem.
Stare dzieje! z życia które cnoty brak zwichnął, zrodziły się i klęski. Ubogi szlachcie rzadko był tyranem, ale iluż zagranicą żyjących jaśnie oświeconych, co nigdy swych państw nie widzieli, rzucali je na pastwę chciwym rządzcom i dzierżawcom!!
Wioseczka, którą Metlica w imieniu księcia zadzierżawił, była właśnie jedną z tych, co od bardzo dawna pana nie oglądały. Duchowy i serdeczny związek między nim a kmieciami dawno był zerwany, niewola im ciężyła, niedostatek dolegał. Pan miljonowy niewiele dbał o jedną jakimś wypadkiem w téj okolicy odziedziczoną wiosczynę, nigdy jéj w życiu nie widział, a puszczał więcéj dają-