tuch i pójść rzucić okiem na przygotowania do obiadu... Konstanty, który już chodził, posunął się ku starym lipom, które niegdyś posadzone wkoło na wiele obszerniejszym dziedzińcu za lepszych czasów, jeszcze półkrąg cienisty składały... Pochlebca parobczak pod jedną z nich wybudował ławeczkę z darniny.
Ślicznie tu było... Warszawa im uciekła z myśli, a wspomnienie Marywila obrzydliwém się stawało... Metlica żył nowém życiem, zdawało mu się téż, że odmłodniał... że jeszcze krzątał się w Korjatówce około kniaziowskiéj kuchni... Ale tu, niestety! kuchenka była szczuplutka, ciaśniutka, niewygodna, patrjarchalna!! Rożen musiano wystrugać z drzewa!
Pierwszy ten dzień był dniem odkryć i zjawisk... Podkomorzyc zdziczały włoski orzech znalazł w ogrodzie. Metlica odkrył loch wcale wygodny, którego się nie spodziewał. Konstanty w sadzie ślady zdziczałych kwiatów, krzewów i ruiny altany... Wszyscy byli zadowolnieni nadzwyczaj nową posiadłością, ale o gospodarstwie nikt nie pomyślał... Zdawało się, że ono naturalnym rzeczy porządkiem, samo pod błogosławionymi promieniami słońca kwitnąć sobie powinno. Jeden pan Orzeszko ze wspomnień dawnych pierwszego życia
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/219
Ta strona została skorygowana.