Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/221

Ta strona została skorygowana.

morzyca pińskiego aż do zbytku, wiele informacji udzielił Metlicy, zaofiarował się nazajutrz odprawić mszę świętą na intencję nowego gospodarza i pożegnał nie przyjąwszy wieczerzy... Orzeszko tak go ukochał, iż nie mogąc się odeń oderwać, przeprowadził do pół drogi opowiadając mu o sobie i swych nieszczęśliwych losach... Pierwszy dzień tu spędzony przeszedł tak prędko, a spłynął tak wesoło, iż Metlica na klęczkach panu Bogu zań dziękował.
W Warszawie dopiero tego dnia przez tryumfującą starościnę dowiedziano się, iż książe Lazarone zniknął, że uszedł z placu, uznając się zwyciężonym, jak ona powiadała.
Sprawczyni klasnęła w białe rączki, tak się jéj to gładko i z niewielkim kosztem wykonać udało. Czego nie dokazali djabli, hrabia Zeno i cały wielki świat, ona skinieniem jedném zrobiła.
Natychmiast pojechała sama do Niny, aby jéj o tém oznajmić i zdziwioną była niezmiernie, znajdując ją już uwiadomioną, ale na pozór spokojną.
— Zkądże ty już o tém wiesz? — spytała podejrzliwie.
— Przypadkiem...
— A! przypadkiem! tak prędko!..