Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/222

Ta strona została skorygowana.

Zmartwiło ją to, że nie pierwsza złą wieść przyniosła, musiała to sobie wynagrodzić choć maleńkiém kłamstwem.
— Ci mężczyzni, nie wyjmując ani mojego starosty nudziarza, ani twego księcia Lazarone, wszyscy są tacy obrzydliwi zdrajcy! Wystaw sobie, że ex-mąż mój porzucił tę Julkę, a twój książe ją z sobą zabrał. To wiem najpewniéj.
Kasztelanowa zczerwieniła się mocno.
— Cóż mnie to obchodzi! — rzekła.
— A! to bardzo dobrze, iż cię już to nie obchodzi... przyznam ci się, żem się o twe serce obawiała... Ale my nieszczęśliwe ofiary na wszystko być powinnyśmy przygotowane... to są hjeny bez serca...
Nina nic nie odpowiedziała. Napróżno usiłowała z niéj coś więcéj dobyć przyjaciółka, rozstały się chłodno... Starościna zbiegła na dół do podczaszego, który dowiedziawszy się o wyjeździe księcia, przypisał go swojemu wpływowi, z czego filut Gietta trochę się uśmiechnęła. Zapewnił ją, że się zajmie losem wychowanicy i nie opuści ją.
Po wyjściu starościny poszedł zaraz na górę, aby namówić kasztelanowę na podróż z sobą na wieś, przyrzekając jéj protekcję swoją nad nią i dobrami. Ale z wielkiém podziwieniem otrzymał stanowczą