Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/230

Ta strona została skorygowana.

jemnicę. W gronie patrjotów był on poczciwym, dzielnym, ale tylko narzędziem.
Gdy na obliczach jednych prace sejmu i te, które w ciszy poza nim się przygotowywały, obudzały najżywsze nadzieje, stronnicy Rossji chodzili niespokojni, nadąsani, z proroctwami Kassandry.
Do ostatniéj jednak godziny rozciągłość nowych reform wypracowywanych w ciszy pod redakcją Piatolego i Kołłątaja, nie była ogółowi znaną.
Jakubińskie potajemne knowania i ów spisek skryty, który tak mało po sobie zostawił śladów, powstrzymane zostały nadzieją, iż konstytucja sama nowéj ery będzie jutrzenką dla ludu. Czekano.
Partyzanci Rossji nie mając się za co pochwycić, także wyczekiwać musieli, jedni ze Szczęsnym uciekłszy na prowincję, drudzy milcząco nosząc po Warszawie swe przeczucia i niepokoje.
W przekonaniu naszém, co głównie stanęło na przeszkodzie, aby słowo ustawy ciałem i czynem się stało, to to właśnie, na co najmniéj zwracano uwagi. Pragnienie dobra było wielkie i powszechne, ale spółeczność zgangrenowana na wysokości ofiary, jakiéj ono wymagało, stanąć nie mogła. Z tém upojeniem, wśród tego zbytku, z rozprzężonemi węzłami, co spa-