Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/231

Ta strona została skorygowana.

jały rodziny, w nieładzie serc i gospodarstw, interesów i uczuć, nic wielkiego stworzyć nie było podobna. Robak toczył ten owoc w zarodku... Myśl piękna padała na ręce rozpustą osłabłe, na piersi wyżyte, na głowy odurzone. Wszyscy ci ludzie mieli jeszcze dosyć siły na poryw gwałtowny, namiętny, na wybuch jakiś, na walkę krótką choćby śmiertelną; brakło im wytrwania, spokoju, zimnéj krwi i tego, co Rzymianin zwał jednym wyrazem virtus... Ponad upojonym tłumem górowało kilka głów poważnych... ale one nawet poprowadzić go nie mogły.
Polska już naówczas umiała w dnie uroczyste być wielką objawem szlachetnego uczucia, nazajutrz, niestety, budziła się w niemocy i prostracji. To wyczerpanie ludzi było przyczyną upadku narodu, a czteroletni sejm stał się Kapuą dla przyszłych rycerzy.
Z każdym dniem niecierpliwość do życia, na ostatek ogłoszenia reform, rosła i wzmagała się. Na prowincji ledwie się domyślano nowéj ustawy, a tu stary, odwieczny porządek patrjarchalny ani chciał przypuszczać, aby w nim coś zmienioném być mogło. Rzeczpospolita szlachecka stała przy swojém, a przykłady kilku możnych, którzy uwolnili włościan, zaprowa-