Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/243

Ta strona została skorygowana.

dawny mąż, który szerokiém ziewaniem dopełnił ukłonu.
— Ale z takiemi spazmami się nie przychodzi na wieczór, mój starosto, — woła ex-żona, — c’est coutagieux, wszyscy zaczną ziewać patrząc na was...
— A! toby było wyśmienicie!
Qu’y a-t-il de nouveau?
— Podobno groch nowy zjawił się na stole u króla.
Vous me tarquinez?
— Ja? — zawołał starosta, — śmiałbym? allons donc!
— Ale któż mówi o grochu?
— Kiedy innych niema nowalji.
— Musiałeś przecie słyszeć o księciu... jakże on się nazywa?
— O Korjatowiczu! — rzekł starosta, — któremu winienem, że mogę kochać się w pani nie będąc łajanym! bo już mężem nie jestem?? Cóż, ten książe, zabity? zmartwychwstał? pojechał, przybył... nic nie wiem.
— Nie nie wiesz?...
— Nie a nic!
— Ma najpiękniejsze w świecie taranty i stoi w pałacu księcia wojewody.
Il est donc devenu un homme trés comme il faut? je l’en felicite...
— Ale zkąd to wszystko?