Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/245

Ta strona została skorygowana.

ruki zamiast wąsa stary pasorzyt, — piękna pani! jedno twe spojrzenie uzdrowiłoby...
Starościna zaczęła się okrutnie śmiać.
— Powiedzże mi, a twój... antagonista... ów książe! nie wiesz, co się z nim dzieje?
Pancini obejrzał się na wszystkie strony.
— Tsyt! — rzekł, — wszak pani wie?
— Nic nie wiem.
— Z tysiąca nocy historja!.. wprowadzono mnie nadużywając mojego dobrego serca, w tę przygodę, ale dziś w pełni oddaję mu sprawiedliwość, najczcigodniejszy człowiek w świecie... pan miljonowy! wielkiego rodu, godnéj familji... zacny, przezacny potomek... Odziedziczył niezmierne dobra...
— Kiedy? jak? gdzie? po kim?
— Tajemnica!! To pewna, że wszyscy teraz są przekonani, iż miał zawsze słuszność, że go spotwarzono niesprawiedliwie i że... zrobi ogromną karjerę...
— Skądże pan wiesz?
— Niech pani posłucha... vox populi, voz Dei... nie mówią o nim, jak z największym szacunkiem! umyślnie milczą wszyscy o przeszłości, król mimo młodego wieku chce go koniecznie ozdobić orderem świętego Stanisława dla zasług przodków...