Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/247

Ta strona została skorygowana.

chę ogorzały, ale ma coś szlachetnego w fizjognomji, młody i dosyć przystojny... Z tytułem... z majątkiem... oryginalny... byłby mi zupełnie dobrze przystał na męża... ale teraz!! A tak instynktem dobrze zaczęłam... Co to jest, nie słuchać instynktu!!.. Nigdy sobie tego nie daruję... Ożeni się z kasztelanową i ona będzie tryumfować... ale czyżby już na to sposobu nie było?..
Zamyśliła się głęboko.
— Co mi tam! nadto sobie wszystko to biorę do serca... niech sobie będzie co chce... dlaczego mnie to ma obchodzić?..
Około południa miała wyjeżdżać choć chora, aby się zabawić kupieniem czego niepotrzebnego u Hampli lub Jaszewicza, gdy rozpromieniony, tryumfujący wpadł Siemionowicz, wołając od progu:
— Wszystko wiem!
— A ja już niczego ciekawą nie jestem! — krzywiąc się rzekła starościna.
— Pani już ktoś doniósł?
— Nikt nic mi nie mówił, ale mnie to nudzi... Pan wiesz, ja jestem jak dziecko, trzeba mi dać natychmiast gdy żądam to, czego pragnę, bo potém za okno wyrzucę... Ale mam litość nad panem, mów!