Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/251

Ta strona została skorygowana.

Niezłomny w swym planie kniaź, obmyślił jego wykonanie tak, aby on wydać się mógł rzeczywistością, a gdy mu zarzucano, że syna tym sposobem naraża na zgubę, odpowiadał:
— Jeźli ma być co dobrego, to się wybije, a jak ma być złe, niech przepada.
Surowy człowiek w testamencie swym wypisał całą myśl z powagą Spartanina:
— „Nie chcę, aby syn mój był tym podobny, którzy się hodują w pieszczotach na rodzin sromotę; chcę by człowiekiem był, nim zostanie kniaziem, by skosztował ubóstwa, ażeby ludu nędzę zrozumiał i radził jéj, bo to jego obowiązek... chcę, aby się zahartował nim żyć zacznie.
„Nie chcę, aby go otoczyli pochlebcy i bałwochwalcy złota, aby go psuli dworacy i uczyli bezmyślnéj zabawki płosi — pragnę z niego żelaznego zrobić męża na czasy żelazne...“
Wychowanie staranne w początkach, potém ubóstwem utrudnione, kniaź musiał zdobywać o swéj sile i w istocie zmężniał, wyrósł ochroniony od wielu wpływów, któreby go w innéj atmosferze ścigały; nauczył się cenić pracę i szanować człowieka, nie mierząc jego wartości nowemi rękawiczkami i suknią aksamitną.