Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/252

Ta strona została skorygowana.

Serce mu biło do wszystkiego, co dobre, poczciwe, szlachetne...
Po wyjeździe na wieś, kniaź przyszedłszy do zdrowia, na małém gospodarstwie gorliwie się zajął rolą, wieśniakami, wcielił się w to, co go otaczało... Za rozrywkę służyło mu polowanie i koń, a dnie spędzał w polu z ludźmi, lub z książką. Metlica widząc go tak zajętym, ożywionym, prawie szczęśliwym, dziękował panu Bogu za myśl, którą miał, wyniesienia się na wieś. Kniaź żyjąc o trzy tylko mile od Warszawy, nie zażądał ani razu do niéj powrócić, ani jéj widzieć.
Dopiero w ostatnich miesiącach, gdy wszystko zapowiadało ogłoszenie nowéj ustawy, westchnął raz wynurzając życzenie widzenia wielkiéj narodowéj uroczystości.
Metlica zakrzyknął, że przecie nic łatwiejszego nad spełnienie tego życzenia. — Jak książe zechcesz, to pojedziesz...
Miało się już ku wiośnie, która opieszale przychodziła, jare zasiewy były rozpoczęte, spieszono z owsami i grochami, gdy jednego dnia Metlica zostawszy sam w domu, bo kniaź ruszył do bron, a podkomorzyc był przy siéwaczach, zobaczył ciężki powóz czterokonny zajeżdżający