Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/290

Ta strona została skorygowana.

tyści przerywali grę, wszystkie dłonie biły, wszystkie usta wołały powtarzając przy zręczności hasło: „Król z narodem! naród z królem!“ Stanisław z loży dziękował... i nie rychło znowu po uciszeniu sztukę daléj ciągnąć było można.
Mimo tych przerw, mimo długich międzyaktów, mimo obrazu który zakończył, i hymnu zastosowanego do okoliczności... naostatek przedstawienie się skończyło i widzowie tłumnie wychodzić zaczęli.
Cały plac Krasińskich pełen był powozów, dworu, laufrów, hajduków, pochodni, koni i pieszego tłumu.
Kasztelanowa, usiłując zgiełku uniknąć a może spotkania ze znajomymi, wcześniéj nieco podała rękę księciu i wysunęła się z loży. Zmieszana była temi natarczywemi spojrzeniami, co ją przez cały ciąg sztuki goniły.
W korytarzu, gdzie stali słudzy, o kilka kroków ode drzwi, stał jakby na przesmyku starosta; opodal w cieniu czatował, przyglądając się, hrabia Zeno.
Ujrzawszy pierwszego z nich, kasztelanowa chciała uniknąć przywitania; trwożnie jakoś przycisnęła się do ściany i wysuwała krokiem pospiesznym, gdy starosta, który może umyślnie na nią czekał,