Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/295

Ta strona została skorygowana.

— Tst! tst! — szepnął ktoś z boku. — Mówmy o czém inném!
Staroście na sekundanta narzucił się z prawa hrabia Zeno, drugim zażądał być Padniewski.
— Nie chciałem się z nim bić wówczas, podejrzywając jego szlachectwo i tytuł; teraz się zrehabilituję, i jeśli go starosta nie położy... wyręczę. Musi się bić ze mną!
— No, i ze mną, — cicho dodał Zeno. — Ja nie jestem mistrz do tego, ale... pan Bóg kule nosi..
— Jeżeli kule?.. a jak się uprze przy szabli?
Wszyscy zamilkli... jeden Padniewski w istocie szabli się nie lękał.
Zapito sprawę ponczem... nie wątpiąc, że nazajutrz przyjdą sekundanci. Pojedynek żywo zajmował wszystkich...
Konstanty, choć mężny, wróciwszy do domu siadł smutno. Uśmiechało mu się szczęście z jednéj, groźba śmierci zaglądała z drugiéj strony. Potrzeba było przygotować się na wszelki wypadek. Siadł więc, nie kładąc się na spoczynek, pisać list do siostry i sporządzić naprędce testament.
Nie sposób było utaić przed Metlicą wypadku, on miał nazajutrz rano sprowa-