Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/301

Ta strona została skorygowana.

wesoło rzekł książe, całując ją w rękę, — bijemy się za tydzień.
— Za tydzień?
— Tak jest.
— Pewnie? — spytała kasztelanowa.
— Niezawodnie, o warunki się dziś wieczór umówi Stefan.
Nina popatrzyła nań bacznie, ale Konstanty umiał twarzą tak skłamać jak usty, że nie zdawała się nic domyślać.
— A więc dzień dzisiejszy spędzicie u mnie, poślemy po pana Stefana.
— Dziś? — rzekł zmięszany kniaź, — jutro jeźliś łaskawa, bo tym dniem rozporządziłem dla wstępnych układów i pilnować się muszę.
Kasztelanowa schwyciła go za rękę i spojrzała mu w oczy.
— Więc dziś?
— Dziś na chwilkę tu wbiegłem i powracam. Łatwo zrozumiész pani, że wystawić się na pozór nawet zawahania, gdzie idzie o nastawienie piersi, nie godzi mi się.
— A wieczorem?
— Wieczorem, jeźli się ułatwimy, — dodał kniaź mnąc czapkę w ręku, — przybiegnę.
Chwilka milczenia ciężkiego przerwała rozmowę; biedna kobieta wierzyła a po-