dzy z nią walczyli aż do szaleństwa, przepychem, zbytkiem, zewnętrznemi oznakami cywilizacji i przybierając jéj barwy, niepokonanymi byli jéj nieprzyjaciołmi. Na oko spółeczność prawie stanowiła jednolitą całość; na obiadach u Tepperów bywali książęta i dygnitarze, na teatrze Thomatisa widzieć było można i panią Krakowską i Mniszchów i Potockich, ale gdy się te dwie zbliżone ku sobie części rozpadły chwilowo, śmiano się z pretensji zbogaconych plebejuszów z jednéj, z dumy i arrogancji arystokratycznéj z drugiéj strony... Panowie nie mogli się obejść bez bankierów, bankierowie bez panów... Ale dwa te światy potajemnie sobie zazdrościły i cichą wiodły walkę... Jako cechę wieku zacytować można, że Prot Potocki sam bankierem został, czego jeszcze dotąd w Polsce nie bywało. Takich dowodów przetwarzania się polskiego świata znalazłoby się więcéj. Ale, nawiasem powiedziawszy, polski obyczaj, nieopatrzność, uczuciowość oddziaływały jeszcze tak, że Tepperowie rujnowali się zbytkiem szalonym straciwszy głowę, a Potocki również padał niedługo pożywszy, chcąc więcéj naraz objąć, niż mógł i umiał.
Niemniéj te dwa światy nawzajem się u siebie zapożyczające (szczególniéj wad
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/41
Ta strona została skorygowana.