Chociaż niedobrze to wezwanie zrozumiał pan Grzegorz, bo na rachunki nie była pora wcale, zabrawszy jednak papiery, pospieszył do biura bankiera. Obok olbrzymich naówczas najwziętszych domów bankierskich Teppera, Schulza, Cabrita i Blanca, skromny kontuar Kapostasa bardzo niepoczciwie wyglądał, ale mówiono, że robił dobre interesa. Któż wówczas nie mógł korzystać z nieopatrzności i szału ogólnego? Zbytek, rozrzutność w wydatkach posunięte były do niezrozumiałych dziś rozmiarów. Nikt się nie liczył z dochodami, korzystali wszyscy, kupcy, rzemieślnicy, bankierowie, rządzcy, a ruiny majątkowe nawet najogromniejszych pańskich fortun, już się jako nieuchronna okazywały konieczność. Nikt nie umiał mierzyć się możnością, każdy się wstydził okazywać uboższym; a gdy Czartoryscy przeżywali miljony dochodów, ci, co z nimi bywali w jednych salonach i naśladować ich mieli sobie za obowiązek, miljony także tracili, odłużając dobra, które potrzymawszy się chwilę, szły na subhastę i wierzycieli.
Przy niepomierném zamiłowaniu w przepychu, przemysł krajowy był obumarły, nie wydawał nic; wszystko więc, co zbytek żywiło, sprowadzano z zagranicy, a
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/43
Ta strona została skorygowana.