Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/5

Ta strona została skorygowana.



O zwykłéj godzinie rannéj, o któréj zawsze prawie do więzienia przychodził, Metlica zastukał do drzwi, które stały otworem dla wszystkich. Tym razem wlókł się powoli, wszedł niechętnie; namyślał się, jak ma swemu pupilowi zwiastować złą nowinę. Od wczoraj wiedział o przegranym procesie, ale nie miał serca odebrać księciu ostatniéj nadziei. Znać to było z jego zafrasowanéj twarzy i podwojonéj troskliwości.
Znalazł téż Konstantego bardziéj ożywionego, poruszonego, niespokojnie przechadzającego się po izdebce. Zmiana humoru i fizjonomji księcia nie uszła jego baczności; nie wiedział tylko, czemu ją przypisać. W istocie kniaź wiedział już o