Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/66

Ta strona została skorygowana.

złych, mścicieli palce podnosi, dobrze jest, aby szaleństwo łyse chodziło i twarz miało opuchłą. In vino veritas, zatém bracia nalejmy i wypijmy wiwat co upaja!
— Brawo! — zawołał ktoś.
— Kakofonjuszu, kochanie, powiem ci, że dziś nader słabo mówiłeś... barwy w kazaniu brakło.
— Bośmy pili zamało...
Hałas nie dał posłyszeć rozmowy. Trwała ona długą chwilę. Ku ścianie przepierzenia zbliżały się głosy, jak gdy gromada ludzi przechadzających się podsuwa się i staje.
— Miałbym ochotę, — rzekł jeden, — wypić zdrowie Johanki, ale są tu stronnicy Jakubowskiéj i Rozetty, którzy mi nie dotrzymają placu...
— A ty będziesz pił zdrowie Jakubowskiéj?
— Nie.
— Dlaczego?
— Bo ona sprzeniewierzyła się nam.., przyjmuje Tepperowiczów i tym podobnych plebejuszów.
— Za pozwoleniem, proszę o głos! — krzyknął jeden, — zdrowie téj, która wkrótce wystąpi i zagasi wszystkie.
Enigma! któż pije zdrowie zagadek?.. Mów, de qua agitur?