pozamykane wszystko, krom wojska i gospodarstwa.
— No i klasztoru — dodał książę.
— A, tego ja nie liczę; boć się książę w cztéry mury nie zamkniesz Pana Boga chwalić gębą, kiedy go możesz sławić rękami. Do wojska pójść? ano... Ale tam się spotka z tymi ludźmi, którzy wazsmość prześladować poprzysięgli... wyżyć będzie trudno!
— I ja tak myślę, a wojskowy zawód bardzoby mi się uśmiechał.
— Onoby to było dobre, gdyby nasze wojsko nie stało po kwaterach i nie wojowało tylko z kurami chłopskiemi. A do cudzoziemskiego pójść, jeszcze teraz, nie godzi się. Gdyby można poczekać...
— To co? — spytał kniaź.
— Albo ja wiem?... cośby się może j zmieniło — rzekł spuszczając oczy Metlica.
— Czekać trudno, ale cóż począć?
— Jeśli już nie wojsko, to gospodarstwo na wsi — ozwał się ekskuchmistrz. — Jużcić księciu się ani do handlu, ani do rzemiosła nie brać, to darmo. Zresztą
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/8
Ta strona została skorygowana.