Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/89

Ta strona została skorygowana.

pozakrywane, różne szczęśliwe operacje na dworze, pośrednictwa i t. p. dostarczały na zbytek. Mówiono, że kilka pięknych pań także, w dowód dawnych zasług, podtrzymywały hrabiego, znając jak zbytek dlań był koniecznością. Dobił się w ten sposób nieboszczyk do heroicznego końca, zostawując po sobie pamięć najmilszego, najdowcipniejszego, najukochańszego z ludzi. Opłakując go nabierano naturalnie nienawiści ku mordercy, którego nie zwano inaczéj w towarzystwach jak „le spadassin,“ „le Prince Lazarone,“ „le meurtrier,“ „le Cosaque.“
Młodszy brat opłakiwanego hr. Abdon, Zeno, Sylwester (trzech imion) za żywota starszego swego, chociaż nie zerwał był z nim urzędownie stosunków, prawie się nie widywał. Byli z sobą więcéj niż zimno... nienawidzili się jak bracia. Przyczyną tego nie było żadne, jakby sądzić można, charakterów przeciwieństwo, ale owszem zupełna ich tożsamość. Gdyby bliźniętami byli, podobniejsiby do siebie być nie mogli; ale starszy ubiegł brata, zaćmił zupełnie, unicestwił. Napróżno Abdon, Zeno, Sylwester starał się stanąć obok niego, wydawał się zawsze jak zła kopja przedziwnego arcydzieła; choć życie wiódł samoistne, uczynki jego zawsze