Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/91

Ta strona została skorygowana.

dłego wilka rozszarpywały, lub uganiały się za okneblowanym niedźwiedziem... Heca ludzka bawiła niemniéj wyżytych i poziewających. Hr. Zeno przekonawszy się, iż spółeczność zapomnieć gotowa przeszłości, jeźli jéj da karm dla nienasyconéj pożądliwości rozrywek, namiętnie rzucił się na tak korzystną zemstę.
Bratu kosztowny wystawiwszy nagrobek, żył jego łupem, nosił się z miłością dlań, któréj nigdy nie miał, po salonach, zrobił z niéj sobie cel i zadanie życia, całą rodzinę, kolligatów le ban et l’arrière ban, powinowatych zaprzągł do wielkiego dzieła. Tym sposobem z biednego zapomnianego człowieczka, stał się bohaterem chwili. Był tak zajmującym, iż panie, które się dawniéj z niego wyśmiewały, znajdowały go bardzo niepospolitym, miłym i pełnym najszlachetniejszych uczuć człowiekiem. Szwagier, o którym wspomnieliśmy, obywatel z Podola, szlachcie niedawno wątpliwy, świeżo udekorowany orderem maltańskim trzeciéj klasy, którego mundur nosił z przyjemnością wielką, nie zapominając wstęgi św. Stanisława nabytéj za gotowy grosz przez Stępkowskiego wojewodę kijowskiego... pochwycił także zręczność tę podniesienia się, wyjścia na widownię, pochwalenia z koligacją i nowego wyszlachce-