Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Syn marnotrawny.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.

dała mu rękę, a że długo nie mogła z salonu być oddaloną, wróciła doń. Wyszli razem z garderoby: służba żeńska widziała to, lecz wojewodzina wcale nie dbała o ludzkie oczy i sądy.