— Kiedy się Pana Boga nie boisz — odpowiada — czegóż się masz bać księdza i świadka. Jak ślub weźmiemy, pójdę choć na koniec świata.
Więc, jak mamę kocham, powiadam panu, że czyste komedye, co ja się tu nasłucham i napatrzę!
Przez Strańską dowiedział się starosta o całym biegu romansu, i pilnie śledził wszystkie jego przemiany. Wojewodzic, wedle jéj opowiadania, w końcu złamany zarazem dowodami miłości i tym charakterem kobiéty, która nad nim potrafiła wziąć gorę, ofiarował się żenić, byle kto ślub chciał dać.
Pepita zaczęła nalegać na wdowę, aby ona przez swe stosunki z duchowieństwem, wymogła na którym z dominikanów, aby ich pobłogosławił. Wdowa ostrożnie starać się o to poczęła, mając od wojewodzica zapewnione sto dukatów dla księdza. Szło tylko o to, że wydawszy ostatni grosz na ślub, nie było o czém uciekać, a trzeba było koniecznie uchodzić przed zagniewanym wujem, dopókiby się go nieudało przebłagać.
Wojewodzic więc postanowił jechać do Warszawy, i, jak powiadał, choćby duszę zastawić przyszło, pieniędzy dostać.
O téj podróży, zaledwie uprojektowanéj, Daliborski się zaraz dowiedział od Strańskiéj, która dla niego nie miała tajemnic. Choćby była zresztą chciała co zatrzymać przy sobie, badając ją zręcznie, mecenas w końcu co chciał dobył.
Jednego dnia uwiadomiony, drugiego już był pocztą w drodze do Warszawy.
Widzieliśmy co się tam stało. W Lublinie oczekiwano powrotu, niemając żadnéj wiadomości o wojewodzicu. Pepita codzień przychodziła do wdowy, aby z nią mówić, aby wylać całe serce swoje i niepokojem się z nią podzielić.
— Dlaczego on nie wraca!? — mówiła, ręce łamiąc — dlaczego ja się tak trwożę bez miary. Nie wiem sama czego się lękam, drżę. On tam może znajdzie piękniejsze odemnie, te obrzydłe wielkie panie, które mi go zbałamucić zechcą.
Strułabym go lub zabiła gdyby mnie zdradził! — mówiła do spokojnie głową potrząsającéj Strańskiéj. — Gdyby nie miał być moim, to niczyim; a potém otrułabym się lub zabiła sama, bo ja bez niego żyć nie mogę, i nie chcę!
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Syn marnotrawny.djvu/153
Ta strona została uwierzytelniona.