Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Syn marnotrawny.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

dla swoich oczu pięknością nadzwyczajną Pepity, ale zarazem nie był jéj rad.
Rozmaite włoskie przysłowia przychodziły mu w pomoc przeciw piękności:
Belle donne, guerra in casa. (Piękna kobiéta, wojnę do domu przynosi)...
La donna è come la castagna, bella di fuori e dentro ha la magagna. (Piękna kobiéta jest jak kasztan, po wierzchu gładka, a w środku chropawa), i t. d.
Wzdychał patrząc na Pepitę, i chował jak mógł od ludzkich oczów. Pepita nie wychodziła prawie na krok z domu sama, a wczorajsza wycieczka do sąsiadki, tylko dlatego była dozwoloną, że dworek jéj z okna widać było: we wszystkich dalszych wycieczkach towarzyszyła jéj Gawłowska. Być bardzo może iż dlatego nawet, osiadając w Lublinie, doktor się postarał o dworek na przedmieściu, aby samego miasta i gawiedzi trybunalskiéj uniknąć.
Pepita skazana prawie wyłącznie na towarzystwo wuja, którego kochała bardzo, poczciwéj lecz niezmiernie prostodusznéj Gawłowskiéj i kilku starszych a niewielu młodszych jejmości, wyrosła na istotę oryginalną. Miała jakąś nie kobiecą prawie swobodę i męztwo ducha. Było w tém coś nieopatrzności dziecięcéj, śmiałości w mowie doktora i żywości własnéj. Zarazem dziecinna i umysłem wykształcona, zastanawiała naiwnością przeplataną rozumem, tak że jedno z drugiém się nie mieszało. Umiała być i dzieckiem, które bawiło wszystko, i bardzo poważną niewiastą, patrzącą na świat z wysoka. Tego co się zwało wyższém i lepszém towarzystwem, Pepita wcale nie znała. Gdy do doktora przychodzili goście mężczyzni, nie lubił żeby się przed niemi pokazywała.
Nie mówił o tém nigdy, lecz w duszy bardzo mu było pilno zdać trudną opiekę i czuwanie nad tą niebezpieczną pięknością w ręce jakiego uczciwego człowieka. Za pana wydać jéj nie chciał, ażeby nie wyrzucano jéj potém plebejuszowskiego pochodzenia, a znał téż życie i sprawy ówczesnych magnatów, których się napatrzył w Saksonii, ba i w Polsce. Za bardzo prostego człowieka dać jéj téż nie mógł, boby jéj nie starczył rozumem a tego średniego któryby dla niéj przystał, znaleźć bardzo było trudno.
Czas jeszcze miał doktor, bo Pepita nie dochodziła lat dwudziestu i wcale się za mąż nie wyrywała. Mellini tylko w duchu dla swéj