Gdy tu trwała jeszcze narada co do wojewody Mokronoskiego, on tymczasem, nie bardzo słuchając służby, napół gwałtem poszedł do pokoju gospodarza i już siedział przy nim.
Byli przyjaciołmi młodości.
Słowo o Mokronoskim. W czasie tym, w którym dwór i społeczeństwo nasze ulegało tak wielkiemu wpływowi Francyi, wojewoda był jednym z tych, co francuzki ton, obyczaj, dowcip, najlepiéj w kraju rozpowszechnili. Część życia spędziwszy za granicą, w służbie francuzkiéj, przyjaciel od serca hetmana starego Branickiego, był późniéj jego prawą ręką i długi czas domownikiem. Gdy Czartoryscy, chcąc sobie pozyskać Branickiego, wydali za starca piękną Poniatowską, sądząc że ona nad nim młodością swą, wdziękiem i rozumem zapanuje, stała się rzecz wcale niespodziewana: hetman ujęty zrazu przez żonę, wkrótce ostygł dla niéj, i nie zmienił ani polityki, ani przekonań. Żona nie potrafiła zapobiedz rozbratowi między familią Czartoryskich i Poniatowskimi. Położenie jéj w Białymstoku, przy całém poszanowaniu, jakie dla niéj miał stary mąż, stało się nieznośnem; kobiéta dumna, odosobniona, opuszczona, znalazła w przyjacielu hetmana Mokronoskim, doradzcę, pośrednika, sługę i... wielbiciela. Mąż patrzał zupełnie obojętném okiem na te stosunki, które trwały do jego zgonu, a po śmierci Mokronoski wziął ślub potajemnie z panią Krakowską.
Siostra królewska oddała mu dawno serce, późniéj rękę, ale tytułu pani Krakowskiéj poświęcić dlań nie chciała. Mokronoski był, o tém wiedzieli wszyscy, morganatycznym mężem siostry króla, miał wielkie znaczenie i zasługiwał na nie rozumem, taktem, wykształceniem, charakterem.
W tych latach trzymał się on dosyć zdala od dworu i polityki, do któréj pani Krakowska mieszała się chętnie, razem z bratem prymasem i całą rodziną, popierając stosunki ścisłe z ambasadorem. Bez pani Krakowskiéj rady, nie stąpił król; opowiadano pocichu, że ona z panią Grabowską, wprzódy niż król, depesze odpieczętowywały, i przez Komarzewskiego zdawały z nich sprawę, gdzie należało. Wojewoda we wszystkich tych intrygach, jakie się naówczas plątać zaczynały, gdy już partya pruska zawiązywać się miała, nie miał prawie udziału. Był to człowiek znużony, wyżyty, zobojętniały, rzeczy widzący dosyć czarno. Oprócz tego, od niejakiego czasu czuł się na zdrowiu gorzéj, i przesiadywał częściéj na wsi, zdala od coraz rosnące-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Syn marnotrawny.djvu/170
Ta strona została uwierzytelniona.