Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Syn marnotrawny.djvu/201

Ta strona została uwierzytelniona.

Mnie mówili „strasznie ranny,” a chwała Bogu, już nawet trochę jest rumieńca! Nic ci nie będzie.
— Rumieniec to pani z sobą przyniosłaś — rzekł wojewodzic — wykwitł z radości, żeś pani o mnie nie zapomniała, choć pani...
— Bo waćpan jesteś bałamut! — odparła stolnikowa poprawiając tualetę — jak chcesz żeby o tobie pamiętano, kiedy ty o wszystkich zapominasz!..
O! ja wiem wszystko! wszystko! wszyściuteńko! wiem. Śliczne rzeczy!
I niedokończywszy obejrzała się.
— Ale jakże ty możesz mieszkać w takiéj dziurze! pfe! W jakiéjś oberży, na piętrze!
— Stolnikowo dobra — rzekł gospodarz — wedle stawu grobla! Pani to chyba niewiesz nic! Nie jestem wojewodzicem, niémam złamanego szeląga i naprawdę powinienbym pójść do szpitala: Łazarza ze mnie zrobili.
— Kto? chyba wacpan sam! — zawołała Malinka.
— Ja tylko dopomogłem — rozśmiał się wojewodzic. — Głównym sprawcą mojego nieszczęścia, domyślisz się kto jest!
— Nie potrzebuję się domyślać!
Ale, bo pfe! co się to porobiło! — szczebiotała piękna jejmość — pfe! Myślisz, że ja nie wiem o tém oknie... Pfe! i potém, żeby się stary z nią żenił! Jakżeś dopuścił?
— Miałem odwagę heroiczną powiedziéć mu wszystko, dostałem za to w twarz od ojca; zrobiono mnie potwarcą, kłamcą, chciwym majętności. Starościna umiała chodzić około interesu córki i swojego, a takiemu łotrowi jak ja, nikt nie wierzył.
Uśmiechnął się wojewodzic.
— A! to są okropności! okropności! — zaszeptała piękna Malinka. — Chyba lepiéj o tém zapomniéć! Mówmy o czém inném...
— Mów pani o sobie?
— To także smutne dzieje — odezwała się wdzięcząc i oczki swe zapuszczając w wejrzenie wojewodzica, który stał wpatrując się w nią pilnie. Ja także jestem okropnie, okropnie nieszczęśliwa: trzech mężów!..
— Pogrzebałaś pani! — wybuchnął wojewodzic — w tak krótkim czasie!
Stolnikowa rozśmiała się serdecznie.