Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Syn marnotrawny.djvu/249

Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz pierwszy użytek jaki z niéj zrobił, był: że żonie wskazał, aby z pokoju wyszła.
Zmieszana mocno piękna Dosia chciała się opierać, gdy doktor dał jéj znak, ażeby się nie sprzeciwiała. Wojewoda odprawił tak samo starościnę.
Dwie kobiéty powzięły ztąd przekonanie, iż stary zmysły utracił i oszalał. Chciały przynajmniéj wmówić to wszystkim, aby tym sposobem wytłómaczyć swe wygnanie.
Niespokojna wojewodzina poprobowała nazajutrz znowu wsunąć się do sypialni męża, lecz poruszył się tak gwałtownie, ukazując na drzwi, iż uląkłszy się, uciekła.
Zresztą milczący był wojewoda, i oprócz słów kilku koniecznych do służby, nie mówił nic. Doktor probował rozmowy, i miał sobie polecone wybadanie go, ale i z nim stary mówić nie chciał. Zbył go kilką słowy. Zresztą najzupełniéj przytomny, okazywał nawet więcéj energii niż zwykle.
Wypadek ten przeraził niezmiernie dwie kobiéty. Po cichéj z doktorem naradzie, sztafetę posłano po Daliborskiego, a że w mieście rozeszła się wiadomość o chorobie starego, i wizyty kondolencyjne płynęły, piękna Dosia przyjmowała je z powagą wielką, ze smutną twarzą, opowiadając, iż wojewoda miał atak apopleksyi, i po nim jeszcze niezupełnie odzyskał przytomność.
Starościna szeptała otwarciéj daleko, bijąc się po czole, że był mente captus. Spodziewano się, iż to ominie go; lecz tymczasem korzystając z władzy jaką dawała choroba, wojewodzina chciała zaraz Filipa wypędzić, mając nań jakieś podejrzenie, że panu towarzyszył w nocnéj przechadzce, ale lękano się jego języka.
Wojewoda téż ani na moment nie dawał mu się oddalać od siebie.
Choroba, zamiast go osłabić, wywołała w nim zmianę nadspodziewaną: stał się gwałtownym, niecierpliwym i despotycznym.
Następnych dni wojewodzina po razy kilka ukazywała się we drzwiach, za każdą razą odpędzana w sposób tak brutalny, iż z trwogą uciekała. Starościna parękroć sprobowawszy, nie śmiała się już ani zbliżyć.
Obie odchodząc powtarzały: „zwaryował!”
Doktor, gdy o tém mówiły, chcąc go nakłonić aby był tegoż zdania — milczał. Wojewoda w istocie najzupełniejszą miał przytomność,