lecz powziął do żony niewypowiedziany wstręt, z którym się wcale nie ukrywał.
Położenie groźném się stawało. Nadjechał Daliborski i złożono radę.
Przed tym przyjacielem domu potrzeba było wyznać wszystko.
Wzięła to na siebie starościna.
— Jesteśmy w przykrém położeniu z tym przeklętym starcem — rzekła. — Przyznam się waćpanu, że gdybym była mogła przewidziéć co nas z nim czeka, nigdybym Dosi za niego nie wydała.
Koniec końców, rzecz taka: co mam przed waćpanem taić? Dosia miała u siebie kasztelanica, który się w niéj zakochał do szaleństwa. Zasiedział się tu do późna, nie można się go było pozbyć: swawolił, śpiewał. Wojewoda podejrzliwy i zazdrosny, podszedł w nocy podedrzwi, coś podsłuchał, — ja tam nie wiem, i padł rażony apopleksyą. Nie jesteśmy jeszcze pewni, czy ten łajdak Filip był z nim, bo to do niego podobne, czy późniéj nadszedł (tak się on tłómaczy); dosyć że gwałtu narobił, krew puszczono i odratowano go, ale obrzydły ten grzyb ani na oczy już niechce dopuścić ni mnie, ni żony. Woła: „precz! precz!” i wygania. Ja powiadam że waryat. Niéma innego sposobu tylko go zamknąć w domu i za waryata ogłosić.
Spojrzała na starostę, który włosy pogładzał i dumał.
— Co pan na to?
— A zapisy? — odparł — z nich więc nic nie będzie?
— Tu więcéj idzie niż o nie! — zakrzyknęła starościna — jeśli my go nie zamkniemy, on nas powypędza.
Po tym wstępie nadeszła dosyć zmieszana wojewodzina.
— Stary z zazdrości miał wizye jakieś — poczęła żywo. — No, cóż z tego że był kasztelanic. Mama przecie siedziała w drugim pokoju. Cóż tak zdrożnego? Żartowałam z niego, nic więcéj... Nudny jest. Tymczasem teraz historyą mamy wcale nieprzyjemną.
Starościna wtrąciła gwałtownie:
— Wszystko to przez tego gałgana, pochlebcę, zdrajcę, który nas nienawidzi, tego Filipa: on sprawcą całego nieszczęścia. Zechcemy co począć z wojewodą; póki on tu jest, niemożna nic: zdradzi, wypowie, gotów poleciéć ze skargami głupiémi choć do króla.
— Wojewoda go na chwilę od siebie nie puszcza — przerwała wojewodzina.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Syn marnotrawny.djvu/250
Ta strona została uwierzytelniona.