Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Syn marnotrawny.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.

néj, ale to cudownie skutkowało. Replika jego gruchotała nieprzyjaciela i ścierała na miazgę.
Daliborski mówił tylko w ekstraordynaryjnych wypadkach, kosztowało go to; nie lubił stawać: polem jego było potajemne krzątanie się około interesu. Sprawa około któréj chodził, była wygraną nim przyszła przed kratki: dekret miał zawsze przed terminem w kieszeni.
Zresztą choć czasu sądów przesiadywał przy trybunale, pole jego działalności daleko się szerzéj rozciągało; tu zdawał się być tylko dlatego, aby z ludźmi spotkać łatwiéj.
Niekoniecznie prawne spory go same zabawiały: sprzedawał i kupował majątki, frymark dobrami prowadził na wielką skalę.
W potrzebie traktował o ustąpienie urzędów, o zrzeczenie się starostw, o kupno stopni w regimentach, nawet o order świętego Stanisława...
Nie był obcy rozwodom i podejmował się ich w Rzymie i w konsystorzach; kleił małżeństwa, godził rodziny, niekiedy je waśnił. Słowem, człowiek był do wszystkiego.
Najdziwniejszém zaś było to, że w kraju na kilka stronnictw politycznych i familijnych rozdzielonym namiętnie, on był ze wszystkiemi dobrze, nie źle, znośnie, wyśmienicie, doskonale, jako tako. Z nikim i nigdy na noże. Miał wstęp wszędzie, a gdzie go nie zyskał jeszcze, jutro się wcisnął: ktoś go podparł, ktoś wprowadził
Nie można było wejść do salonu wielkiemi wschodami, umiał znaleźć ciemne schodki, i przedpokój lub buduar.
Zapomnieliśmy niemal na to główną zwrócić uwagę, że był bardzo pięknym mężczyzną, i że głównie przez kobiéty robił interesa.
W salonach ówczesnych jednego wieczora czasem widzieć go było można u księżnéj marszałkowéj, u wojewodzicowéj mścisławskiéj, u Czartoryskich, u Tomatysów, u Teppera, u pani Krakowskiéj i u kasztelanowéj Kamińskiéj: księżna Dessau miała słabość do niego.
Mówiono że Ryx do króla puszczał, gdy sala audyencyonalna była pełna oczekujących, przez garderobę.
Żadna ważniejsza sprawa nie odegrała się bez niego, w każdéj umoczył rękę, ale w wielu tak, że nikt go tam ani widział, ani odgadł.
Więcéj mu może chodziło aby być na wielkim świecie dobrze widzianym i traktowanym na stopie przyjacielskiéj, niż o reputacyą prawnika.