— No! to ja się odważę, zawołałem w uniesieniu.
— Ale JW. marszałek będzie miał nieprzyjemność.
— Co mi tam! widzisz waćpan, że to nieuchronne, zwlekać niepodobna...
— Ale Wałdaj wyzwie...
— Nikt się nie pojedynkuje za to co robi w życiu publicznem...
Ucieraliśmy się trochę z sekretarzem, ale on widząc, że mnie nie przekona, bo mnie licho jakieś niosło na tę skałę o którą się rozbić miałem, zamilkł, jam podpisał papier i zapomniałem o tem szczęśliwie.
W kilka dni, jeden, drugi, trzeci, przychodzą do mnie z zapytaniem, czy to prawda, żem część Wałdaja poddał administracji; ten i ów, dziwują się odwadze, aż i ja sam uczułem, żem nie znając człowieka, trochę się pospieszył, zacząłem o niego rozpytywać i po trochu dowiedziałem się co był za jeden; z dependenta przy sławnym mecenasie T.... sam później plenipotent kilku drobnej szlachty, gracz, opiwosz, pojedynkowicz, zresztą człek szerokiej gęby ważył się na wszystko — ot, jak mi odmalowano Wałdaj’a. Cały powiat miał go z pozwoleniem za łajdaka, ale się go bano jak rozbójniku, bo komuś tam na rynku plecy kijem przekroił, drugiemu pięć palców na policzku wycisnął, do trzeciego był strzelił i choć chybił, ale nastraszył śmiertelnie, tak, że owa zwierzyna chorowała lat dwa potem; oprócz tego regularnie miewał najmniej jednę awanturę każdych kontraktów lubieńskich, i co rok odsiadywał gdzieś grzechy...
Koniec końców gdy administrację przyszło komuś oddać, nikt jej za nic przyjąć nie chciał, i ten tem, ten owem wymówili się, aż dopiero osobisty nieprzyjaciel Wałdaja, niejaki Karpuńko ekskapitan, który już miał kilka spotkań z nim i różnego w nich doświadczył szczęścia, podjął się administrować. — Byłem tak nierozważny, że w niedostatku innego, Karpuńkowi oddałem administracją.
W tydzień pan Wałdaj, który jeździł gdzieś na jarmark Berdyczowski i leżał w drodze dwa tygodnie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Trapezologjon.djvu/100
Ta strona została skorygowana.